sobota, 4 grudnia 2010

wierzyć w jej istnienie


Przychodzi miłość i zachodzisz w głowę,
jak mogłeś dawniej nie wierzyć w jej istnienie.
Jest jeszcze coś nieuchwytne, niewidoczne,
niepoznawalne, nie ma tego więc jest.

wtorek, 30 listopada 2010

wydłubany miś?


Dziękuję Ci, że przy mnie jesteś.
To wszystko jest takie trudne a Ty mi pomagasz.
Dzisiejsze kino było niesamowite.
Oby więcej takich spontanicznych decyzji.
Po prostu dziękuję.
Nie wiem, co by było, gdyby nie Ty.




"Wydłubałaś sianko z naszego misia
Nie chcę się z tobą więcej spotykać"

poniedziałek, 29 listopada 2010

po nocy przychodzi dzień




Znowu szary, pusty dom,
Gdzie schroniłem się
I najmilsza z wszystkich, z wszystkich mi
Na witraża szkle,
Znowu w drogę, w drogę trzeba iść,
W życie się zanurzyć,
Chociaż w ręce jeszcze tkwi
Lekko zwiędła róża...

A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój,
Nagle ptaki budzą mnie
Tłukąc się do okien
A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój,
Nagle ptaki budzą mnie
Tłukąc się do okien

sobota, 30 października 2010

cel


Mam wyznaczony cel. Wiem do czego dążyć. Tylko dlaczego droga do niego prowadząca jest taka trudna? Wiem, że wszystko się ułoży, jeśli przetrwam te 3 lata. Ale wystarczy jedno małe potknięcie i mogę zrezygnować. Ze strachu że nie dam rady, że jestem zbyt słaba, że nie jestem tego warta. A może mierzę zbyt wysoko? Nie wiem, czy moje wysiłki się na coś zdadzą. Nie wiem. I nie chcę niczego innego. Jeśli nie to jest dla mnie, to nic nie jest. Cierpliwości, zdecydowanie brakuje mi cierpliwości...

niedziela, 26 września 2010

Gabrysia


Ostatni tydzień razem.

:(

wtorek, 14 września 2010

Jutro


Gdziekolwiek jestem, bez Ciebie nie jest dobrze. I może nawet nie zdajesz sobie sprawy, ale to Ty sprawiasz zawsze, że mam nadzieję na Jutro. Siedzę tak sobie i myślę, bardzo bardzo to wiem, że masz rację. I mimo że jesteśmy od siebie tak różni, to nie boję się tego. Nie zawiedź mnie.

czwartek, 2 września 2010

miss you.


Tak sobie myślę ostatnio i myślę, i boli mnie to, że nie potrafię zatrzymać tego co jest. Czuję, że pewne sytuacje już nie wrócą, boli mnie fakt utraty ważnych dla mnie rzeczy. Ale wiem też, że część z tego to moja wina. Bo nie potrafię zawalczyć o to, czego pragnę. Boję się. Jestem zbyt bierna. I paradoksalnie, skoro już doszłam do tego, powinnam wiedzieć co robić, żeby wszystko naprawić. A jednak nie potrafię zebrać się w sobie. Nie potrafię usiąść i porozmawiać. Jak kiedyś. Boję się. Boję się. Boję się. I jest to tak ogromny strach, że odbiera mi on możliwość działania. A im dłużej z tym czekam, tym trudniej będzie mi to odzyskać. Gubię się. Nie chcę sobie odpuszczać, ale boję się jakiegokolwiek kroku. Bo może zranić, może pogorszyć, może oddalić i wszystko popsuć.

Wszystko, czego mi teraz potrzeba to znów móc się z Wami spotkać, jak kiedyś. W pełnym gronie, bez żadnych niedomówień i ukrytych żali do siebie. Chcę cieszyć się, obejrzeć film, pośpiewać karaoke, objadać się chipsami czy coś razem ugotować. Chcę tej zwyczajności, którą dopiero teraz zaczynam doceniać.

niedziela, 22 sierpnia 2010

kakao


Miałam ładny sen. Była jesień, szumiały za oknem drzewa. Siedzieliśmy przytuleni, popijając gorące kakałko i rozmawialiśmy jak najlepsi przyjaciele.

niedziela, 25 lipca 2010

Mateusz


Mój najlepszy Przyjaciel. Jedyny na świecie. Nawet mino tego, że straszny manipulant. I uparciuch do tego. I niszczyciel spódniczek. Poplamiacz jagodowych ścian. Miłośnik chemii. Człowiek o cudownych palcach. Stworzenie aktywne nocą, a śpiące w dzień. Fan oliwki w żelu. Przeciwnik marudzenia. Mój największy motywator do działania. Sprawiający cuda. Hipis. Moje przeciwieństwo. Nonkonformista. Morderca zasad. Najlepszy ze wszystkich. Jedyny w swoim rodzaju.

Dziękuję, za najlepsze 3 lata.

niedziela, 11 lipca 2010

people always leave?


Czy jest możliwe, by uwierzyć człowiekowi bez żadnego "ale". Chyba każdy z nas na coś w rodzaju instynktu samozachowawczego, który krzyczy: "nie ufaj za bardzo!". Zostawiamy jakąś cząstkę niepewności, jakąś furtkę, którą możemy wrócić w razie niepowodzenia. Tak więc, czy jest możliwe stworzyć jakąś więź, która będzie oparta na zupełnym zaufaniu? Czy to jeśli chodzi o ukochaną osobę, czy o przyjaciół, zawsze musimy liczyć się z tym, że być może ten ktoś zawiedzie, zdradzi nasze zaufanie, odejdzie. Czy nie jest tak, że my i tak z góry zakładamy, że coś może pójść nie tak? Jak więc można budować zdrowe relację, z góry nastawiając się na porażkę?... Paradoksalnie, nie chcemy być sami, ale przewidujemy, że tak się stanie. Że nasi przyjaciele odejdą, że ukochana osoba kiedyś przejrzy na oczy i zobaczy, że tak naprawdę nie da się z nami wytrzymać. I w końcu: jak wytrzymać z samym sobą, kiedy wiesz, że nie jesteś dla nikogo tak dobry jak powinieneś. Że mimo wszystko, czujesz, że nie jesteś na tyle interesujący, zabawny, uroczy, czy chociażby "fajny", by inni zostali przy tobie na dłużej....

poniedziałek, 21 czerwca 2010

kim jestem?


Czasem zastanawiam się kim tak naprawdę jestem. Być może jestem inna niż chcę być dla innych, nawet dla najbliższych. Może powinnam zacząć żyć teraz swoim życiem, mówić to czego ja chcę, nie spełniać oczekiwań innych na mój temat tylko być po prostu sobą. Taka jaką jestem wieczorem w swoich czterech jagodowych ścianach, kiedy nikt nie widzi, nie ocenia. Chciałabym przestać się bać tego, że zostanę sama, kiedy moi najbliżsi zobaczą to, jaka jestem w rzeczywistości.

niedziela, 13 czerwca 2010

^^


Dzisiejsze nieśmiałe dziecko, to to, z którego wczoraj się śmialiśmy.

Dzisiejsze okrutne dziecko, to to, które wczoraj biliśmy.

Dzisiejsze dziecko, które oszukuje, to to, w które wczoraj nie wierzyliśmy.

Dzisiejsze zbuntowane dziecko, to to, nad którym się wczoraj znęcaliśmy.



Dzisiejsze zakochane dziecko, to to, które wczoraj pieściliśmy.

Dzisiejsze roztropne dziecko, to to, któremu wczoraj dodawaliśmy otuchy.

Dzisiejsze serdeczne dziecko, to to, któremu wczoraj okazywaliśmy miłość.

Dzisiejsze mądre dziecko, to to, które wczoraj wychowaliśmy.

Dzisiejsze wyrozumiałe dziecko, to to, któremu wczoraj przebaczyliśmy.



Dzisiejszy człowiek, który żyje miłością i pięknem, to dziecko, które wczoraj żyło radością.
— Ronald Russell

piątek, 4 czerwca 2010

dziecko



Dziecko to nie jest mały dorosły- dziecko to odmienny gatunek. Tylko tak traktując dziecko, można naprawdę do niego dotrzeć. Chyba nie ma większego cudu niż dziecko.

wtorek, 1 czerwca 2010

Króliczek ^^


hmmm...
tyle się ostatnio uczę. kaszki, kupki, zupki, kocyki, gryzaczki i duuuuuużo innych rzeczy.
Mój Króliczek jest przedłodki.
I mimo że potrzeba naprawdę dużo energii- to warto dla tych chwil radości, które są niezastąpione.
Dziś o 7.30 powitał mnie najpiękniejszy uśmiech na świecie.
Warto żyć, żeby zobaczyć taki uśmiech :)

poniedziałek, 24 maja 2010

my Best Friend


Można z Tobą iść na spacer. Można patrzeć jak śpisz. Można też czuć się z Tobą tak dobrze, że wydawałoby się że Twoja skóra jest moją. I chyba była. Pamiętasz? Bez Ciebie nic nie byłoby takie samo. Oboje wiemy to doskonale. Dziękuję za jedne z najlepszych chwil. I nie są to jakieś słodkie i romantyczne słowa jakich wiele można usłyszeć. To jest prawdziwe. Nie potrzeba żadnego romantyzmu. Potrzeba tylko być i cieszyć się i wiedzieć, że obudzę się następnego dnia, a Ty wciąż będziesz. Uparcie i niewzruszenie. I nawet kiedy jest źle, nawet kiedy nie potrafię Cię zrozumieć, a Ty nie rozumiesz mnie- to nie zamieniłabym tego na nic innego. I chcę żebyś pamiętał to, co wtedy powiedziałam. I był pewien tego już zawsze. Sam wiesz przecież, że otworzyłam się wtedy zupełnie i najbardziej jak tylko się da. Sama nie zdawałam sobie sprawy, że tak właśnie jest. Chcę pamiętać już zawsze te ostatnie dni i umieć sobie przypomnieć co wtedy czułam, o czym myślałam. Wiem, że tak się nie da. Pamiętaj za mnie, chociaż trochę. A może kiedyś jeszcze?...

środa, 12 maja 2010

holidejs!


od dziś oddaję się błogiemu zadaniu nicnierobienia :D

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

hura, hura! matura!


:D

i na tym mogłabym już zakończyć notkę.
Bo ten uśmiechnięty paszczurek już wszystko wyjaśnia.
Przyszła wiosna. Jest mi tak dobrze, jest mi cieplutko, jest uroczo i wszystko się budzi. Ja też się budzę. Nareszcie się budzę. Świat jest dziś uroczy. I mimo, że mam na głowie 3758386 spraw, to i tak jest mi fajnie. Tydzień do matury? Przecież nie jest tak źle. Jestem mądrą dziewczynką i dlaczego miałabym sobie nie poradzić? :)
wszystko jest takie optymistyczne i cały świat się do mnie uśmiecha. Przepraszam tylko, że nie mam dla Was tyle czasu ile powinnam, obiecuję poprawę zaraz po maturze.
Hmm... "po maturze"- mój nowy okolicznik czasu :D

sobota, 10 kwietnia 2010

Zeszycik


''Pewien turysta zatrzymał się przypadkowo w pobliżu ładnej wsi, położonej pośród pól. Jego uwagę przyciągnął mały cmentarzyk: był otoczony drewnianym płotem. Pełno w nim było drzew, ptaków i cudownych kwiatów. Turysta zaczął powoli przechodzić pomiędzy grobami, jasnymi płytami, rozmieszczonymi nieregularnie wśród drzew. Zaczął odczytywać napisy. Pierwszy głosił: Jan Tareg, żył 8 lat, 2 tygodnie i 3 dni. Tak małe dziecko pochowano w tym miejscu... Mężczyzna odczytał napis na sąsiedniej płycie: Denis Kalib, żył 5 lat, 8 miesięcy, trzy tygodnie. Inne dziecko... Czytał kolejne napisy na innych płytach. Wszystkie zawierały podobne dane: nazwisko, dokładny wiek osoby zmarłej. Najdłużej żyło dziecko, które przekroczyło zaledwie 11 lat... Turystę opanował wielki smutek. Usiadł i zaczął płakać. Jakiś starzec, który właśnie tam przechodził, popatrzał w milczeniu na płaczącego, potem spytał, czy opłakuje kogoś z rodziny. ''Nie, nie ma tu żadnego krewnego'' powiedział turysta. ''Ale co się dzieje w tej wsi? Co strasznego się tu dzieje? Co za okropne przekleństwo ciąży na tych mieszkańcach, że umierają same dzieci?''. Staruszek uśmiechnął się i powiedział: ''Proszę się uspokoić. Nie chodzi tu o żadne przekleństwo. Po prostu tutaj jesteśmy wierni starodawnemu zwyczajowi. Gdy ktoś kończy 15 lat, rodzice dają młodemu człowiekowi mały zeszycik, taki jaki mam zawieszony na szyi. Zgodnie z tradycją, każdy z nas, gdy przeżywa coś bardzo intensywnie, otwiera zeszycik i notuje, jak długo trwało to silne i głębokie szczęście. Zakochał się... Jak długo trwało to wielkie uczucie? Tydzień? Dwa? Trzy i pół? A potem emocje związane z pierwszym pocałunkiem, jak długo trwały? Minutę pocałunku? Dwa dni? Tydzień? A ciąża i narodziny pierwszego dziecka? A ślub przyjaciół? Podróż najbardziej upragniona? A spotkanie z bratem powracającym z dalekiej krainy? Jak długo trwała radość tych wydarzeń? Godziny? Dni? W ten sposób notujemy w zeszyciku każdą chwilę szczęśliwą... każdy moment szczęścia. Gdy ktoś umiera, naszym zwyczajem otwieramy jego zeszycik, sumujemy chwile, w których odczuwał pełną i doskonałą satysfakcję, a ten wynik zapisujemy na jego grobie. Według nas, jest to jedyny prawdziwie przeżyty czas.''


A ile ja przeżyłam przez całe życie? Kilka lat, miesięcy, czy może tylko kilka minut? To opowiadanie mnie urzekło, a jednocześnie przeraża mnie.
Chyba muszę trochę pobyć sama.

środa, 7 kwietnia 2010

"Widokówka z tego swiata" S. Barańczak

Szkoda, że Cię tu nie ma. Zamieszkałem w punkcie,
z którego mam za darmo rozległe widoki:
gdziekolwiek stanąć na wystygłym gruncie
tej przypłaszczonej kropki, zawsze ponad głową
ta sama mroźna próżnia
milczy swą nałogową
odpowiedź. Klimat znośny, chociaż bywa różnie,
Powietrze lepsze pewnie niż gdzie indziej.
Są urozmaicenia: klucz żurawi, cienie
palm i wieżowców, grzmot, bufiasty obłok.
Ale dosyć już o mnie. Powiedz co u Ciebie
słychać, co można wiedzieć
gdy się jest Tobą.

Szkoda, że Cię tu nie ma. Zawarłem w chwili
dumnej, że się rozrasta w nowotwór epoki;
choć jak ją nazwą, co będą mówili
o niej ci, co przewyższają nas o grubą warstwę
geologiczną, stojąc
na naszym próchnie, łgarstwie,
niezniszczalnym plastiku, doskonaląc swoją
własną mieszankę śmiecia i rozpaczy -
nie wiem. Jak zgniatacz złomu, sekunda ubija
kolejny stopień, rosnący pod stopą.
Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Tobie mija
czas - i czy czas coś znaczy,
gdy się jest Tobą.

Szkoda, że Cię tu nie ma. Zagłębiam się w ciele,
w którym zaszyfrowane są tajne wyroki
śmierci lub dożywocia - co niewiele
różni się jedno z drugim w grząskim gruncie rzeczy,
a jednak ta lektura
wciąga mnie, niedorzeczny
kryminał krwi i grozy, powieść-rzeka, która
swój mętny finał poznać mi pozwoli
dopiero, gdy i tak nie będę w stanie unieść
zamkniętych ciepłą dłonią zimnych powiek.
Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Ty się czujesz
z moim bólem - jak boli
Ciebie Twój człowiek.

środa, 31 marca 2010

love


"A tak poza tym... Dziękuję za dzisiaj... Uwielbiam Cię takiego... Uwielbiam to, że potrafisz kochać się ze mną jakbyś robił to i smakował mnie pierwszy raz. To naprawdę cudowne. Uwielbiam też to, że w śmiechu czy żartach potrafisz przemycić czułość. Dziś tego doświadczyłam. I jestem pewna, że z nikim nie byłoby mi tak dobrze jak z Tobą. Nie chcę się uzależniać od Ciebie, ale czuję i wiem to, że jesteś moim dopełnieniem. Jeśli potrafię kochać, to kocham Ciebie. Nie ma i nie było nigdy takiej rzeczy, osoby, której pragnęłabym bardziej. Chcę Cię odkrywać. Chcę nauczyć się kochać Ciebie tak, jak tego potrzebujesz. Chcę zmieniać się, by zasłużyć na Ciebie."

niedziela, 28 marca 2010

studia


A więc pielęgniarstwo. Tak, to jest coś dla mnie. I już teraz mogę śmiało powiedzieć: wiem co chcę w życiu robić. Tak strasznie się bałam, że nigdy tego nie znajdę. A jednak. Wszyscy non stop powtarzali, że jeszcze to znajdę, że przyjdzie samo, nawet nie będę wiedziała kiedy. No i mieli rację! Zawsze chciałam, żeby było tak, że pójdę na studia i będę na to czekała i będę się cieszyła na samą myśl o rozpoczęciu danego kierunku. No i teraz tak jest! przed drzwiami otwartymi na Collegium Medicum nie brałam raczej pod uwagę pielęgniarstwa. A teraz jestem pewna! I przepełnia mnie radość! I nie boję się niczego! I chcę już październik! I mam motyle w brzuchu.
yeah! :D

środa, 24 marca 2010

Mikel


To fajnie mieć takiego brata. Można z nim rozmawiać. Można pić shake'i. Można nawet pójść gdzieś bez celu i zastanawiać się po co do cholery się tam poszło. I dostawać od niego esemesy o czwartej nad ranem z fragmentem ulubionej piosenki. Można rozmawiać o bzdurach i o rzeczach śmiertelnie poważnych. O Bogu, o przyszłości, o kajakach i o dzieciach, o seksie i o tym, że przecież On jest bardziej dobry niż sprawiedliwy. Można też przy nim bać się śmiertelnie i zastanawiać, czy to nie jest ostatni dzień twojego życia. I lubić go nawet kiedy przemyca bomby na lotnisku. Przy Tobie mogę być naprawdę sobą. Jakbym miała brata, to chciałabym, żeby był taki jak Ty.

czwartek, 18 marca 2010

Modlitwa końca mojego wieku



Ty który śmieszne kawki
nauczyłeś latać
Ty który jesteś z tego
i nie z tego świata
Uchowaj dzisiaj od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli

Ty który stworzyłeś

jaśminu gałązkę
Ty który orzech włoski
zawiązujesz w piąstkę
Zachowaj dzisiaj od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli

Ty który ciepłym słońcem

napełniasz mieszkania
Ty który dałeś nam
trudne przykazania
Uratuj dzisiaj od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli

Ty który kaczeńce

wymyśliłeś dla nas
A żaby nauczyłeś
nocnego kumkania
Odwróć dziś - proszę - od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli

Ty który do morza

prowadzisz swe rzeki
Ty który zmęczonym
zamykasz powieki
Nachyl dziś - proszę - w stronę miłości
Moje serce moje myśli moje oczy

poniedziałek, 15 marca 2010

co dalej?


Jest połowa marca. Czas postanowić co dalej. Ale ja nie mam pomysłu. Żadnego pomysłu. Nawet nie chodzi o to, że boję się matury, bo tak nie jest. Boję się tego, co będzie potem. Boję się, że źle wybiorę, że będę żałować. Bardzo, bardzo nie lubię zmian. A czeka mnie ich wiele. Chciałabym wejść w nie delikatnie, móc przyzwyczaić się do temperatury zmian, do kolorów i kształtów. Boję się. Nie chcę, nie chcę zmian. Nie chcę dojrzałości i odpowiedzialności.
nie, nie, nie!

czwartek, 11 marca 2010

The soul of man is immortal.


To jeden z tych dni, w których najchętniej nie wychodziłbyś z łóżka. Za oknem ciemno. Jeszcze kilka tygodni temu było lato. A teraz pogoda mnie przygnębia. Herbata cynamonowa już dawno straciła swoją magiczną moc. Już nie odgania smutków ciepłymi ramionami pary. Wyjmuję z szafy najcieplejszy koc. Jego zapach zawsze wywołuje u mnie miłe wspomnienia. Przypominają mi się zimowe wieczory. Mama przychodziła do mnie, brała ten właśnie koc i siadała obok, otulając nas obie. Rozmawiałyśmy wtedy o tym, dlaczego niebo jest niebieskie, dlaczego liście spadają z drzew i czy miłość od pierwszego wejrzenia istnieje naprawdę, czy tylko w bajkach. Pamiętam, że, kiedy zadawałam to pytanie, mama uśmiechała się i zawsze odpowiadała to samo: oczywiście, że istnieje. Ja zakochałam się w Twoich zielonych oczach, gdy tylko spojrzałam w nie po raz pierwszy. Tuląc teraz ten koc, czuję zapach maminych słów. Rozglądam się po pokoju. Nie mam ochoty na nic. Widzę przed sobą telewizor. Ja nie oglądam telewizji. Nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz coś oglądałam. Włączam. Bezmyślnie skaczę po kanałach. Tak jak myślałam. Nic ciekawego. Zasypiam.

Budzę się. Jest ciemno. Jedynym źródłem światła jest niewyłączny telewizor. Dobrze, że tata nie widział- myślę- znowu by się przyczepił, że prąd drogi, że kto za to wszystko będzie płacił. Chcę wyłączyć, jednak zatrzymuję wzrok na ekranie. Widzę kobietę, która siedzi przy łóżku chorego mężczyzny. Chyba coś mu czyta. Jest za cicho, by cos usłyszeć. Szukam pilota, jednak go nie znajduję. Widzę tylko przewijające się obrazy. Widzę tych samych ludzi. Tym razem ona go myje. Widzę, jak mężczyzna trzyma ją za rękę. Widzę łzy. Widzę drzewa. Widzę niebo. I miłość w jej oczach. Tak. Nie mogę się mylić. Chcę wiedzieć co mówią. Film jest polski, próbuję czytać z ust. Na dole wyświetlane są napisy w języku angielskim. Ze zdziwieniem czytam jedną z linijek tekstu. The soul of man is immortal. Po tym następuje jeszcze kilka scen. Program się kończy. Bezmyślnie wpatruję się w napisy końcowe.

Idę pod prysznic. Nie mogę przestać myśleć o oczach kobiety. O miłości, którą miała wymalowaną na twarzy. Wracam do ciemnego pokoju. Sprawdzam pocztę. Żadnych nowym maili. Chcę wiedzieć, o czym był ten program w telewizji. W Internecie jest wszystko. Bez trudu znajduję tytuł tego filmu dokumentalnego. Chcę go obejrzeć. Nie wiem dlaczego, ale czymś mnie zachwycił. Znalezienie tego samego filmu w Internecie nie jest trudne.

Film rozpoczyna się rozmową tych dwojga ludzi. Mają około 25 lat. Mężczyzna jest chory. To chyba nowotwór. Historia, jakich wiele - myślę. Zadziwia mnie to, że poznali się niedawno, kilka tygodni temu. A rozmawiają i zachowują się, jakby znali się od zawsze. On cicho szepcze: Opowiadam ci moje życie, strzępy, fragmenty, żeby zdążyć... Po chwili już rozumiem. Książka w dłoniach kobiety to pisany przez niego pamiętnik. Opisane są w nim wszystkie chwile zmagania się z chorobą. Głos dziewczyny coraz częściej się załamuje.

Poznali się w hospicjum. On nie miał już żadnych szans na przeżycie. Ona, studentka teologii, była tam jako wolontariusz. Zaczęła przychodzić do niego codziennie. W tym momencie opowieści kobieta czyta jedną z notatek w jego dzienniku: Pierwszy raz w życiu wiem, że kocham. Czuję to i nie mam wątpliwości. Tylko dlaczego teraz? To żart od Pana Boga czy jakaś łaska?

Pokochał ją. Ona pokochała jego. Tak pięknie o niej mówi. Dotyk jej dłoni pomaga mu stokroć bardziej niż opatrunki robione przez najlepsze pielęgniarki. Kocha jej dłonie, kocha jej uśmiech, jej głos i ten śmieszny zadarty nosek, który czasem staje się jeszcze bardziej zadarty niż zwykle, kiedy on opowie jej coś zabawnego. Ani razu nie skrzywiła się na widok jego ropiejących ran. Jest jego najlepszym przyjacielem. Z nią łatwiej mu wszystko znieść. Czasem pojawia się wstyd, bo to on powinien jej dać coś z siebie. Chciałby jej nieba uchylić. Gdyby tylko mógł…

Jeden z ostatnich fragmentów pamiętnika opowiada o prezencie, jaki pewnego dnia dostał od ukochanej. Był to liść. Kolorowy, jesienny liść. Jest piękny, mimo że przecież nie żyje. Kobieta napisała na nim słowa: Dusza ludzka jest nieśmiertelna. The soul of man is immortal. Nieśmiertelna, jak ten liść.

Są świadomi, że wspólnego czasu zostało bardzo mało. Kiedy stan się bardzo pogarsza, przychodzi ksiądz. Mężczyzna chwyta kobietę za rękę. Proszę udzielić nam ślubu-padają słowa, które momentalnie wywołują łzy u kapłana. To niezwykła sytuacja, jednak ksiądz nie jest zaskoczony. Codziennie widywał ich razem. Był świadkiem małej, ale dojrzałej miłości. …I że cię nie opuszczę aż do śmierci… Małżeństwem byli zaledwie trzy dni. Jego krótkie życie miało dla niej największą wartość.

Film się kończy. Nie sposób opanować łez. To tylko 30 minut dokumentu, a wyjaśnia tak wiele. Jestem oczarowana tym niezwykłym scenariuszem, które napisało samo życie. Jaką wartość ma życie, skoro jest tylko chwilą? Dziś tak często nie szanuje się życia. Zabija się bezkarnie miliony osób. Pozbawia się je czegoś najcenniejszego. Jestem pewna, że tamta kobieta wiele by dała, by móc ukraść Bogu choć kilka chwil życia męża. Choćby kilka godzin, choćby jeden dzień. Tymczasem ludzie nie potrafią sobie wyobrazić, jak wielką wartość posiadają.

Oglądam ten film kolejny raz. Patrzę na nich i jestem zdumiona, że Bóg daje taką miłość. To dzięki niej życie jest czymś tak ogromnie ważnym. Jestem zdumiona, że to jest, że to bywa. Wiem już teraz, od dziś już jestem pewna, że warto na takie coś czekać. Teraz rozumiem, dlaczego warto żyć.

Mija kilka dni, a ja ciągle wracam pamięcią do tamtego wieczora. Idę parkiem. Wiatr szumi, jakby chciał przekrzyczeć ciszę. Pod butami szeleszczą liście. Pochylam się i podnoszę jeden. Jest piękny, różnobarwny. Jest też kruchy i nietrwały. W myślach jak refren powtarzam słowa: The soul of man is immortal… The soul of man is immortal… The soul…

poniedziałek, 8 marca 2010

wyczekiwana


Marzy mi się już od dawna ta wiosna. Tak długo na nią wszyscy czekamy, a ona nie przychodzi. Czekam i czekam, bo wierzę, że z wiosną przyjdą lepsze dni. Tęsknię za słońcem, za trawą i ciepłym wiatrem. Wyobrażam sobie, że jest w stanie pokonać wszystkie smutki. Bo przecież lepiej jest nam, kiedy jest jasno, kiedy można wyjść na spacer i nie martwić się o przemoknięte buty. Wiosną nawet łatwiej się rozmawia. Wiosna otwiera ludzkie serca. Zawsze wydawało mi się, że jest początkiem. Wiosną można spróbować znowu, wiosną masz czystą kartę. Wiosna przynosi nam optymizm. Wiosną czuję, że więcej mogę, ze to co wydawało się niemożliwe, jest do pokonania. Wiosną nawet wszystko smakuje lepiej, smutki wydają się mniejsze, dziury w skarpetkach nie są uciążliwe tylko zabawne, a niedoskonały świat jest tak naprawdę do zniesienia.
I martwię się o Ciebie, ale wiem, że wiosna przyniesie radość także Tobie.
Życzę Wam wiosny.

sobota, 6 marca 2010

A więc stało się...


A więc jest. Natalkowy blog.
A to wszystko przez (dzięki?) marudzenie (motywację?) Przemka.
Inspiracją dla mnie była tez książka Poświatowskiej "Opowieść dla przyjaciela" w której pisze "list" do swojego przyjaciela opowiadając mu co się u niej dzieje. Mój blog ma właśnie taki tytuł bo jest przecież pisany dla Was, moi drodzy Przyjaciele :)