środa, 31 marca 2010

love


"A tak poza tym... Dziękuję za dzisiaj... Uwielbiam Cię takiego... Uwielbiam to, że potrafisz kochać się ze mną jakbyś robił to i smakował mnie pierwszy raz. To naprawdę cudowne. Uwielbiam też to, że w śmiechu czy żartach potrafisz przemycić czułość. Dziś tego doświadczyłam. I jestem pewna, że z nikim nie byłoby mi tak dobrze jak z Tobą. Nie chcę się uzależniać od Ciebie, ale czuję i wiem to, że jesteś moim dopełnieniem. Jeśli potrafię kochać, to kocham Ciebie. Nie ma i nie było nigdy takiej rzeczy, osoby, której pragnęłabym bardziej. Chcę Cię odkrywać. Chcę nauczyć się kochać Ciebie tak, jak tego potrzebujesz. Chcę zmieniać się, by zasłużyć na Ciebie."

niedziela, 28 marca 2010

studia


A więc pielęgniarstwo. Tak, to jest coś dla mnie. I już teraz mogę śmiało powiedzieć: wiem co chcę w życiu robić. Tak strasznie się bałam, że nigdy tego nie znajdę. A jednak. Wszyscy non stop powtarzali, że jeszcze to znajdę, że przyjdzie samo, nawet nie będę wiedziała kiedy. No i mieli rację! Zawsze chciałam, żeby było tak, że pójdę na studia i będę na to czekała i będę się cieszyła na samą myśl o rozpoczęciu danego kierunku. No i teraz tak jest! przed drzwiami otwartymi na Collegium Medicum nie brałam raczej pod uwagę pielęgniarstwa. A teraz jestem pewna! I przepełnia mnie radość! I nie boję się niczego! I chcę już październik! I mam motyle w brzuchu.
yeah! :D

środa, 24 marca 2010

Mikel


To fajnie mieć takiego brata. Można z nim rozmawiać. Można pić shake'i. Można nawet pójść gdzieś bez celu i zastanawiać się po co do cholery się tam poszło. I dostawać od niego esemesy o czwartej nad ranem z fragmentem ulubionej piosenki. Można rozmawiać o bzdurach i o rzeczach śmiertelnie poważnych. O Bogu, o przyszłości, o kajakach i o dzieciach, o seksie i o tym, że przecież On jest bardziej dobry niż sprawiedliwy. Można też przy nim bać się śmiertelnie i zastanawiać, czy to nie jest ostatni dzień twojego życia. I lubić go nawet kiedy przemyca bomby na lotnisku. Przy Tobie mogę być naprawdę sobą. Jakbym miała brata, to chciałabym, żeby był taki jak Ty.

czwartek, 18 marca 2010

Modlitwa końca mojego wieku



Ty który śmieszne kawki
nauczyłeś latać
Ty który jesteś z tego
i nie z tego świata
Uchowaj dzisiaj od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli

Ty który stworzyłeś

jaśminu gałązkę
Ty który orzech włoski
zawiązujesz w piąstkę
Zachowaj dzisiaj od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli

Ty który ciepłym słońcem

napełniasz mieszkania
Ty który dałeś nam
trudne przykazania
Uratuj dzisiaj od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli

Ty który kaczeńce

wymyśliłeś dla nas
A żaby nauczyłeś
nocnego kumkania
Odwróć dziś - proszę - od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli

Ty który do morza

prowadzisz swe rzeki
Ty który zmęczonym
zamykasz powieki
Nachyl dziś - proszę - w stronę miłości
Moje serce moje myśli moje oczy

poniedziałek, 15 marca 2010

co dalej?


Jest połowa marca. Czas postanowić co dalej. Ale ja nie mam pomysłu. Żadnego pomysłu. Nawet nie chodzi o to, że boję się matury, bo tak nie jest. Boję się tego, co będzie potem. Boję się, że źle wybiorę, że będę żałować. Bardzo, bardzo nie lubię zmian. A czeka mnie ich wiele. Chciałabym wejść w nie delikatnie, móc przyzwyczaić się do temperatury zmian, do kolorów i kształtów. Boję się. Nie chcę, nie chcę zmian. Nie chcę dojrzałości i odpowiedzialności.
nie, nie, nie!

czwartek, 11 marca 2010

The soul of man is immortal.


To jeden z tych dni, w których najchętniej nie wychodziłbyś z łóżka. Za oknem ciemno. Jeszcze kilka tygodni temu było lato. A teraz pogoda mnie przygnębia. Herbata cynamonowa już dawno straciła swoją magiczną moc. Już nie odgania smutków ciepłymi ramionami pary. Wyjmuję z szafy najcieplejszy koc. Jego zapach zawsze wywołuje u mnie miłe wspomnienia. Przypominają mi się zimowe wieczory. Mama przychodziła do mnie, brała ten właśnie koc i siadała obok, otulając nas obie. Rozmawiałyśmy wtedy o tym, dlaczego niebo jest niebieskie, dlaczego liście spadają z drzew i czy miłość od pierwszego wejrzenia istnieje naprawdę, czy tylko w bajkach. Pamiętam, że, kiedy zadawałam to pytanie, mama uśmiechała się i zawsze odpowiadała to samo: oczywiście, że istnieje. Ja zakochałam się w Twoich zielonych oczach, gdy tylko spojrzałam w nie po raz pierwszy. Tuląc teraz ten koc, czuję zapach maminych słów. Rozglądam się po pokoju. Nie mam ochoty na nic. Widzę przed sobą telewizor. Ja nie oglądam telewizji. Nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz coś oglądałam. Włączam. Bezmyślnie skaczę po kanałach. Tak jak myślałam. Nic ciekawego. Zasypiam.

Budzę się. Jest ciemno. Jedynym źródłem światła jest niewyłączny telewizor. Dobrze, że tata nie widział- myślę- znowu by się przyczepił, że prąd drogi, że kto za to wszystko będzie płacił. Chcę wyłączyć, jednak zatrzymuję wzrok na ekranie. Widzę kobietę, która siedzi przy łóżku chorego mężczyzny. Chyba coś mu czyta. Jest za cicho, by cos usłyszeć. Szukam pilota, jednak go nie znajduję. Widzę tylko przewijające się obrazy. Widzę tych samych ludzi. Tym razem ona go myje. Widzę, jak mężczyzna trzyma ją za rękę. Widzę łzy. Widzę drzewa. Widzę niebo. I miłość w jej oczach. Tak. Nie mogę się mylić. Chcę wiedzieć co mówią. Film jest polski, próbuję czytać z ust. Na dole wyświetlane są napisy w języku angielskim. Ze zdziwieniem czytam jedną z linijek tekstu. The soul of man is immortal. Po tym następuje jeszcze kilka scen. Program się kończy. Bezmyślnie wpatruję się w napisy końcowe.

Idę pod prysznic. Nie mogę przestać myśleć o oczach kobiety. O miłości, którą miała wymalowaną na twarzy. Wracam do ciemnego pokoju. Sprawdzam pocztę. Żadnych nowym maili. Chcę wiedzieć, o czym był ten program w telewizji. W Internecie jest wszystko. Bez trudu znajduję tytuł tego filmu dokumentalnego. Chcę go obejrzeć. Nie wiem dlaczego, ale czymś mnie zachwycił. Znalezienie tego samego filmu w Internecie nie jest trudne.

Film rozpoczyna się rozmową tych dwojga ludzi. Mają około 25 lat. Mężczyzna jest chory. To chyba nowotwór. Historia, jakich wiele - myślę. Zadziwia mnie to, że poznali się niedawno, kilka tygodni temu. A rozmawiają i zachowują się, jakby znali się od zawsze. On cicho szepcze: Opowiadam ci moje życie, strzępy, fragmenty, żeby zdążyć... Po chwili już rozumiem. Książka w dłoniach kobiety to pisany przez niego pamiętnik. Opisane są w nim wszystkie chwile zmagania się z chorobą. Głos dziewczyny coraz częściej się załamuje.

Poznali się w hospicjum. On nie miał już żadnych szans na przeżycie. Ona, studentka teologii, była tam jako wolontariusz. Zaczęła przychodzić do niego codziennie. W tym momencie opowieści kobieta czyta jedną z notatek w jego dzienniku: Pierwszy raz w życiu wiem, że kocham. Czuję to i nie mam wątpliwości. Tylko dlaczego teraz? To żart od Pana Boga czy jakaś łaska?

Pokochał ją. Ona pokochała jego. Tak pięknie o niej mówi. Dotyk jej dłoni pomaga mu stokroć bardziej niż opatrunki robione przez najlepsze pielęgniarki. Kocha jej dłonie, kocha jej uśmiech, jej głos i ten śmieszny zadarty nosek, który czasem staje się jeszcze bardziej zadarty niż zwykle, kiedy on opowie jej coś zabawnego. Ani razu nie skrzywiła się na widok jego ropiejących ran. Jest jego najlepszym przyjacielem. Z nią łatwiej mu wszystko znieść. Czasem pojawia się wstyd, bo to on powinien jej dać coś z siebie. Chciałby jej nieba uchylić. Gdyby tylko mógł…

Jeden z ostatnich fragmentów pamiętnika opowiada o prezencie, jaki pewnego dnia dostał od ukochanej. Był to liść. Kolorowy, jesienny liść. Jest piękny, mimo że przecież nie żyje. Kobieta napisała na nim słowa: Dusza ludzka jest nieśmiertelna. The soul of man is immortal. Nieśmiertelna, jak ten liść.

Są świadomi, że wspólnego czasu zostało bardzo mało. Kiedy stan się bardzo pogarsza, przychodzi ksiądz. Mężczyzna chwyta kobietę za rękę. Proszę udzielić nam ślubu-padają słowa, które momentalnie wywołują łzy u kapłana. To niezwykła sytuacja, jednak ksiądz nie jest zaskoczony. Codziennie widywał ich razem. Był świadkiem małej, ale dojrzałej miłości. …I że cię nie opuszczę aż do śmierci… Małżeństwem byli zaledwie trzy dni. Jego krótkie życie miało dla niej największą wartość.

Film się kończy. Nie sposób opanować łez. To tylko 30 minut dokumentu, a wyjaśnia tak wiele. Jestem oczarowana tym niezwykłym scenariuszem, które napisało samo życie. Jaką wartość ma życie, skoro jest tylko chwilą? Dziś tak często nie szanuje się życia. Zabija się bezkarnie miliony osób. Pozbawia się je czegoś najcenniejszego. Jestem pewna, że tamta kobieta wiele by dała, by móc ukraść Bogu choć kilka chwil życia męża. Choćby kilka godzin, choćby jeden dzień. Tymczasem ludzie nie potrafią sobie wyobrazić, jak wielką wartość posiadają.

Oglądam ten film kolejny raz. Patrzę na nich i jestem zdumiona, że Bóg daje taką miłość. To dzięki niej życie jest czymś tak ogromnie ważnym. Jestem zdumiona, że to jest, że to bywa. Wiem już teraz, od dziś już jestem pewna, że warto na takie coś czekać. Teraz rozumiem, dlaczego warto żyć.

Mija kilka dni, a ja ciągle wracam pamięcią do tamtego wieczora. Idę parkiem. Wiatr szumi, jakby chciał przekrzyczeć ciszę. Pod butami szeleszczą liście. Pochylam się i podnoszę jeden. Jest piękny, różnobarwny. Jest też kruchy i nietrwały. W myślach jak refren powtarzam słowa: The soul of man is immortal… The soul of man is immortal… The soul…

poniedziałek, 8 marca 2010

wyczekiwana


Marzy mi się już od dawna ta wiosna. Tak długo na nią wszyscy czekamy, a ona nie przychodzi. Czekam i czekam, bo wierzę, że z wiosną przyjdą lepsze dni. Tęsknię za słońcem, za trawą i ciepłym wiatrem. Wyobrażam sobie, że jest w stanie pokonać wszystkie smutki. Bo przecież lepiej jest nam, kiedy jest jasno, kiedy można wyjść na spacer i nie martwić się o przemoknięte buty. Wiosną nawet łatwiej się rozmawia. Wiosna otwiera ludzkie serca. Zawsze wydawało mi się, że jest początkiem. Wiosną można spróbować znowu, wiosną masz czystą kartę. Wiosna przynosi nam optymizm. Wiosną czuję, że więcej mogę, ze to co wydawało się niemożliwe, jest do pokonania. Wiosną nawet wszystko smakuje lepiej, smutki wydają się mniejsze, dziury w skarpetkach nie są uciążliwe tylko zabawne, a niedoskonały świat jest tak naprawdę do zniesienia.
I martwię się o Ciebie, ale wiem, że wiosna przyniesie radość także Tobie.
Życzę Wam wiosny.

sobota, 6 marca 2010

A więc stało się...


A więc jest. Natalkowy blog.
A to wszystko przez (dzięki?) marudzenie (motywację?) Przemka.
Inspiracją dla mnie była tez książka Poświatowskiej "Opowieść dla przyjaciela" w której pisze "list" do swojego przyjaciela opowiadając mu co się u niej dzieje. Mój blog ma właśnie taki tytuł bo jest przecież pisany dla Was, moi drodzy Przyjaciele :)