czwartek, 11 marca 2010

The soul of man is immortal.


To jeden z tych dni, w których najchętniej nie wychodziłbyś z łóżka. Za oknem ciemno. Jeszcze kilka tygodni temu było lato. A teraz pogoda mnie przygnębia. Herbata cynamonowa już dawno straciła swoją magiczną moc. Już nie odgania smutków ciepłymi ramionami pary. Wyjmuję z szafy najcieplejszy koc. Jego zapach zawsze wywołuje u mnie miłe wspomnienia. Przypominają mi się zimowe wieczory. Mama przychodziła do mnie, brała ten właśnie koc i siadała obok, otulając nas obie. Rozmawiałyśmy wtedy o tym, dlaczego niebo jest niebieskie, dlaczego liście spadają z drzew i czy miłość od pierwszego wejrzenia istnieje naprawdę, czy tylko w bajkach. Pamiętam, że, kiedy zadawałam to pytanie, mama uśmiechała się i zawsze odpowiadała to samo: oczywiście, że istnieje. Ja zakochałam się w Twoich zielonych oczach, gdy tylko spojrzałam w nie po raz pierwszy. Tuląc teraz ten koc, czuję zapach maminych słów. Rozglądam się po pokoju. Nie mam ochoty na nic. Widzę przed sobą telewizor. Ja nie oglądam telewizji. Nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz coś oglądałam. Włączam. Bezmyślnie skaczę po kanałach. Tak jak myślałam. Nic ciekawego. Zasypiam.

Budzę się. Jest ciemno. Jedynym źródłem światła jest niewyłączny telewizor. Dobrze, że tata nie widział- myślę- znowu by się przyczepił, że prąd drogi, że kto za to wszystko będzie płacił. Chcę wyłączyć, jednak zatrzymuję wzrok na ekranie. Widzę kobietę, która siedzi przy łóżku chorego mężczyzny. Chyba coś mu czyta. Jest za cicho, by cos usłyszeć. Szukam pilota, jednak go nie znajduję. Widzę tylko przewijające się obrazy. Widzę tych samych ludzi. Tym razem ona go myje. Widzę, jak mężczyzna trzyma ją za rękę. Widzę łzy. Widzę drzewa. Widzę niebo. I miłość w jej oczach. Tak. Nie mogę się mylić. Chcę wiedzieć co mówią. Film jest polski, próbuję czytać z ust. Na dole wyświetlane są napisy w języku angielskim. Ze zdziwieniem czytam jedną z linijek tekstu. The soul of man is immortal. Po tym następuje jeszcze kilka scen. Program się kończy. Bezmyślnie wpatruję się w napisy końcowe.

Idę pod prysznic. Nie mogę przestać myśleć o oczach kobiety. O miłości, którą miała wymalowaną na twarzy. Wracam do ciemnego pokoju. Sprawdzam pocztę. Żadnych nowym maili. Chcę wiedzieć, o czym był ten program w telewizji. W Internecie jest wszystko. Bez trudu znajduję tytuł tego filmu dokumentalnego. Chcę go obejrzeć. Nie wiem dlaczego, ale czymś mnie zachwycił. Znalezienie tego samego filmu w Internecie nie jest trudne.

Film rozpoczyna się rozmową tych dwojga ludzi. Mają około 25 lat. Mężczyzna jest chory. To chyba nowotwór. Historia, jakich wiele - myślę. Zadziwia mnie to, że poznali się niedawno, kilka tygodni temu. A rozmawiają i zachowują się, jakby znali się od zawsze. On cicho szepcze: Opowiadam ci moje życie, strzępy, fragmenty, żeby zdążyć... Po chwili już rozumiem. Książka w dłoniach kobiety to pisany przez niego pamiętnik. Opisane są w nim wszystkie chwile zmagania się z chorobą. Głos dziewczyny coraz częściej się załamuje.

Poznali się w hospicjum. On nie miał już żadnych szans na przeżycie. Ona, studentka teologii, była tam jako wolontariusz. Zaczęła przychodzić do niego codziennie. W tym momencie opowieści kobieta czyta jedną z notatek w jego dzienniku: Pierwszy raz w życiu wiem, że kocham. Czuję to i nie mam wątpliwości. Tylko dlaczego teraz? To żart od Pana Boga czy jakaś łaska?

Pokochał ją. Ona pokochała jego. Tak pięknie o niej mówi. Dotyk jej dłoni pomaga mu stokroć bardziej niż opatrunki robione przez najlepsze pielęgniarki. Kocha jej dłonie, kocha jej uśmiech, jej głos i ten śmieszny zadarty nosek, który czasem staje się jeszcze bardziej zadarty niż zwykle, kiedy on opowie jej coś zabawnego. Ani razu nie skrzywiła się na widok jego ropiejących ran. Jest jego najlepszym przyjacielem. Z nią łatwiej mu wszystko znieść. Czasem pojawia się wstyd, bo to on powinien jej dać coś z siebie. Chciałby jej nieba uchylić. Gdyby tylko mógł…

Jeden z ostatnich fragmentów pamiętnika opowiada o prezencie, jaki pewnego dnia dostał od ukochanej. Był to liść. Kolorowy, jesienny liść. Jest piękny, mimo że przecież nie żyje. Kobieta napisała na nim słowa: Dusza ludzka jest nieśmiertelna. The soul of man is immortal. Nieśmiertelna, jak ten liść.

Są świadomi, że wspólnego czasu zostało bardzo mało. Kiedy stan się bardzo pogarsza, przychodzi ksiądz. Mężczyzna chwyta kobietę za rękę. Proszę udzielić nam ślubu-padają słowa, które momentalnie wywołują łzy u kapłana. To niezwykła sytuacja, jednak ksiądz nie jest zaskoczony. Codziennie widywał ich razem. Był świadkiem małej, ale dojrzałej miłości. …I że cię nie opuszczę aż do śmierci… Małżeństwem byli zaledwie trzy dni. Jego krótkie życie miało dla niej największą wartość.

Film się kończy. Nie sposób opanować łez. To tylko 30 minut dokumentu, a wyjaśnia tak wiele. Jestem oczarowana tym niezwykłym scenariuszem, które napisało samo życie. Jaką wartość ma życie, skoro jest tylko chwilą? Dziś tak często nie szanuje się życia. Zabija się bezkarnie miliony osób. Pozbawia się je czegoś najcenniejszego. Jestem pewna, że tamta kobieta wiele by dała, by móc ukraść Bogu choć kilka chwil życia męża. Choćby kilka godzin, choćby jeden dzień. Tymczasem ludzie nie potrafią sobie wyobrazić, jak wielką wartość posiadają.

Oglądam ten film kolejny raz. Patrzę na nich i jestem zdumiona, że Bóg daje taką miłość. To dzięki niej życie jest czymś tak ogromnie ważnym. Jestem zdumiona, że to jest, że to bywa. Wiem już teraz, od dziś już jestem pewna, że warto na takie coś czekać. Teraz rozumiem, dlaczego warto żyć.

Mija kilka dni, a ja ciągle wracam pamięcią do tamtego wieczora. Idę parkiem. Wiatr szumi, jakby chciał przekrzyczeć ciszę. Pod butami szeleszczą liście. Pochylam się i podnoszę jeden. Jest piękny, różnobarwny. Jest też kruchy i nietrwały. W myślach jak refren powtarzam słowa: The soul of man is immortal… The soul of man is immortal… The soul…

3 komentarze:

  1. Jaki jest tytuł tego dokumentu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj jak się cieszę, że w końcu będę mieć wartościowy blog do czytania. Mam już dość marudzących nastolatek, że kolor włosów im nie wyszedł i rozpisujących się na ten temat na pół strony. Jak Cię czytam, to faktycznie czuję powiew wiosny:)
    Olka-niby anonimowo ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Do Anonimowej Olki: Naprawdę trafiłaś na najwartościowszy blog w całej blogspotowni. Więc zaglądaj tu, zaglądaj.

    N-Talko: Czy herbata cynamonowa ma naprawdę magiczną moc? Jeżeli tak, to jaką na przykład?
    *
    Chciałbym mieć taki koc, którego zapach wywołuje wspomnienia.
    *
    Film. Bardzo dziękuję, za przesłanie mi adresu do tego filmu. Wiesz jak u mnie z czasem i mobilizacją, ale chcę go obejrzeć i prędzej czy później to zrobię.

    Może posunę się do głębszych przemyśleń dopiero po obejrzeniu. A póki, co zatrzymam się na tym co napisałem.

    P.S.: Jak meble? Długo musiałaś być na emigracji?

    OdpowiedzUsuń