niedziela, 25 lipca 2010

Mateusz


Mój najlepszy Przyjaciel. Jedyny na świecie. Nawet mino tego, że straszny manipulant. I uparciuch do tego. I niszczyciel spódniczek. Poplamiacz jagodowych ścian. Miłośnik chemii. Człowiek o cudownych palcach. Stworzenie aktywne nocą, a śpiące w dzień. Fan oliwki w żelu. Przeciwnik marudzenia. Mój największy motywator do działania. Sprawiający cuda. Hipis. Moje przeciwieństwo. Nonkonformista. Morderca zasad. Najlepszy ze wszystkich. Jedyny w swoim rodzaju.

Dziękuję, za najlepsze 3 lata.

niedziela, 11 lipca 2010

people always leave?


Czy jest możliwe, by uwierzyć człowiekowi bez żadnego "ale". Chyba każdy z nas na coś w rodzaju instynktu samozachowawczego, który krzyczy: "nie ufaj za bardzo!". Zostawiamy jakąś cząstkę niepewności, jakąś furtkę, którą możemy wrócić w razie niepowodzenia. Tak więc, czy jest możliwe stworzyć jakąś więź, która będzie oparta na zupełnym zaufaniu? Czy to jeśli chodzi o ukochaną osobę, czy o przyjaciół, zawsze musimy liczyć się z tym, że być może ten ktoś zawiedzie, zdradzi nasze zaufanie, odejdzie. Czy nie jest tak, że my i tak z góry zakładamy, że coś może pójść nie tak? Jak więc można budować zdrowe relację, z góry nastawiając się na porażkę?... Paradoksalnie, nie chcemy być sami, ale przewidujemy, że tak się stanie. Że nasi przyjaciele odejdą, że ukochana osoba kiedyś przejrzy na oczy i zobaczy, że tak naprawdę nie da się z nami wytrzymać. I w końcu: jak wytrzymać z samym sobą, kiedy wiesz, że nie jesteś dla nikogo tak dobry jak powinieneś. Że mimo wszystko, czujesz, że nie jesteś na tyle interesujący, zabawny, uroczy, czy chociażby "fajny", by inni zostali przy tobie na dłużej....