poniedziałek, 26 kwietnia 2010

hura, hura! matura!


:D

i na tym mogłabym już zakończyć notkę.
Bo ten uśmiechnięty paszczurek już wszystko wyjaśnia.
Przyszła wiosna. Jest mi tak dobrze, jest mi cieplutko, jest uroczo i wszystko się budzi. Ja też się budzę. Nareszcie się budzę. Świat jest dziś uroczy. I mimo, że mam na głowie 3758386 spraw, to i tak jest mi fajnie. Tydzień do matury? Przecież nie jest tak źle. Jestem mądrą dziewczynką i dlaczego miałabym sobie nie poradzić? :)
wszystko jest takie optymistyczne i cały świat się do mnie uśmiecha. Przepraszam tylko, że nie mam dla Was tyle czasu ile powinnam, obiecuję poprawę zaraz po maturze.
Hmm... "po maturze"- mój nowy okolicznik czasu :D

sobota, 10 kwietnia 2010

Zeszycik


''Pewien turysta zatrzymał się przypadkowo w pobliżu ładnej wsi, położonej pośród pól. Jego uwagę przyciągnął mały cmentarzyk: był otoczony drewnianym płotem. Pełno w nim było drzew, ptaków i cudownych kwiatów. Turysta zaczął powoli przechodzić pomiędzy grobami, jasnymi płytami, rozmieszczonymi nieregularnie wśród drzew. Zaczął odczytywać napisy. Pierwszy głosił: Jan Tareg, żył 8 lat, 2 tygodnie i 3 dni. Tak małe dziecko pochowano w tym miejscu... Mężczyzna odczytał napis na sąsiedniej płycie: Denis Kalib, żył 5 lat, 8 miesięcy, trzy tygodnie. Inne dziecko... Czytał kolejne napisy na innych płytach. Wszystkie zawierały podobne dane: nazwisko, dokładny wiek osoby zmarłej. Najdłużej żyło dziecko, które przekroczyło zaledwie 11 lat... Turystę opanował wielki smutek. Usiadł i zaczął płakać. Jakiś starzec, który właśnie tam przechodził, popatrzał w milczeniu na płaczącego, potem spytał, czy opłakuje kogoś z rodziny. ''Nie, nie ma tu żadnego krewnego'' powiedział turysta. ''Ale co się dzieje w tej wsi? Co strasznego się tu dzieje? Co za okropne przekleństwo ciąży na tych mieszkańcach, że umierają same dzieci?''. Staruszek uśmiechnął się i powiedział: ''Proszę się uspokoić. Nie chodzi tu o żadne przekleństwo. Po prostu tutaj jesteśmy wierni starodawnemu zwyczajowi. Gdy ktoś kończy 15 lat, rodzice dają młodemu człowiekowi mały zeszycik, taki jaki mam zawieszony na szyi. Zgodnie z tradycją, każdy z nas, gdy przeżywa coś bardzo intensywnie, otwiera zeszycik i notuje, jak długo trwało to silne i głębokie szczęście. Zakochał się... Jak długo trwało to wielkie uczucie? Tydzień? Dwa? Trzy i pół? A potem emocje związane z pierwszym pocałunkiem, jak długo trwały? Minutę pocałunku? Dwa dni? Tydzień? A ciąża i narodziny pierwszego dziecka? A ślub przyjaciół? Podróż najbardziej upragniona? A spotkanie z bratem powracającym z dalekiej krainy? Jak długo trwała radość tych wydarzeń? Godziny? Dni? W ten sposób notujemy w zeszyciku każdą chwilę szczęśliwą... każdy moment szczęścia. Gdy ktoś umiera, naszym zwyczajem otwieramy jego zeszycik, sumujemy chwile, w których odczuwał pełną i doskonałą satysfakcję, a ten wynik zapisujemy na jego grobie. Według nas, jest to jedyny prawdziwie przeżyty czas.''


A ile ja przeżyłam przez całe życie? Kilka lat, miesięcy, czy może tylko kilka minut? To opowiadanie mnie urzekło, a jednocześnie przeraża mnie.
Chyba muszę trochę pobyć sama.

środa, 7 kwietnia 2010

"Widokówka z tego swiata" S. Barańczak

Szkoda, że Cię tu nie ma. Zamieszkałem w punkcie,
z którego mam za darmo rozległe widoki:
gdziekolwiek stanąć na wystygłym gruncie
tej przypłaszczonej kropki, zawsze ponad głową
ta sama mroźna próżnia
milczy swą nałogową
odpowiedź. Klimat znośny, chociaż bywa różnie,
Powietrze lepsze pewnie niż gdzie indziej.
Są urozmaicenia: klucz żurawi, cienie
palm i wieżowców, grzmot, bufiasty obłok.
Ale dosyć już o mnie. Powiedz co u Ciebie
słychać, co można wiedzieć
gdy się jest Tobą.

Szkoda, że Cię tu nie ma. Zawarłem w chwili
dumnej, że się rozrasta w nowotwór epoki;
choć jak ją nazwą, co będą mówili
o niej ci, co przewyższają nas o grubą warstwę
geologiczną, stojąc
na naszym próchnie, łgarstwie,
niezniszczalnym plastiku, doskonaląc swoją
własną mieszankę śmiecia i rozpaczy -
nie wiem. Jak zgniatacz złomu, sekunda ubija
kolejny stopień, rosnący pod stopą.
Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Tobie mija
czas - i czy czas coś znaczy,
gdy się jest Tobą.

Szkoda, że Cię tu nie ma. Zagłębiam się w ciele,
w którym zaszyfrowane są tajne wyroki
śmierci lub dożywocia - co niewiele
różni się jedno z drugim w grząskim gruncie rzeczy,
a jednak ta lektura
wciąga mnie, niedorzeczny
kryminał krwi i grozy, powieść-rzeka, która
swój mętny finał poznać mi pozwoli
dopiero, gdy i tak nie będę w stanie unieść
zamkniętych ciepłą dłonią zimnych powiek.
Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Ty się czujesz
z moim bólem - jak boli
Ciebie Twój człowiek.